Wiktoria
jest jedną z tych kobiet, które nigdy się nie nudzą. W przerwach między pracą a
studiami uwielbia podróżować i jeszcze udaje się jej znaleźć czas na czytanie
książek i...bycie w udanym związku. Właśnie zaliczyła ostatni egzamin w sesji
letniej i zabrała się za doprowadzenie organizacji zasłużonego urlopu do końca.
Razem ze swoim partnerem wybiera się do znajomych, do Belgii. W planach mają
nie tylko odwiedzenie tych miejsc, którymi przechadzała się Wiktoria podczas
swojego trzymiesięcznego pobytu w Brukseli, ale także wypad do chociaż jednej z
tych miejscowości, w których nie miała okazji, albo czasu być. Waterloo, Mons,
Namur i inne miejsca, aż się prosiły o odwiedziny; ale nie wszystko naraz –
całego kraju nie da się objechać w tydzień, żeby czegoś nie pominąć.
Nie mogła już się doczekać tych kilku
dni, podczas których miała zamiar delektować się belgijskimi czekoladkami oraz
piwem, o których smaku niemalże zdążyła już zapomnieć. Pomyślała tylko, że to
dobrze, że to właśnie Michał prowadzi, ponieważ zbyt dobrze znała nie tylko
oddziaływanie belgijskiego piwa na swoje ciało, ale również wpływ imprez
brukselskiej polonii na stan swojej świadomości. Doskonale zdawała sobie
sprawę, że nie będzie w stanie siąść za kierownicą po takiej dawce alkoholu,
którą zazwyczaj wlewała w siebie podczas tych wspólnych posiadówek.
Miała tylko nadzieję, że do czasu
wyjazdu przejdzie jej to cholerne zatrucie, które trwało już drugi dzień. Zatem
od razu z uczelni poszła na wizytę u lekarza , a później miała spotkać się ze
swoim Michałem.
Kiedy po długim oczekiwaniu w kolejce,
w końcu weszła do swojego lekarza rodzinnego po krótkim badaniu i wywiadzie
dowiedziała się, że istnieje prawdopodobieństwo, iż jej objawy niekoniecznie
muszą być symptomami zatrucia pokarmowego, ale mogą być sygnałem, że jest w
ciąży. Dlatego też lekarka poleciła jej, żeby poszła do odpowiedniego lekarza
potwierdzić swój odmienny stan. Kiedy wyszła z gabinetu jedyną rzeczą, o której
była w stanie pomyśleć to, to że nie będzie mogła skosztować belgijskiego piwa
co najmniej przez okres ciąży i późniejszego karmienia. Jednakże to była w
stanie znieść, ponieważ jeżeli wszystko się potwierdzi, jest w ciąży z
mężczyzną, którego kocha, i z którym wiąże życie. Mimo to los gotował jej
gorzką niespodziankę.
Niczego nieświadoma, dzwoniła właśnie
do drzwi mieszkania rodziców Michała, z którego miał się wyprowadzić do ich
wspólnego lokum zaraz po powrocie z urlopu. Otworzyła jego mama zaskoczona
widokiem Wiktorii.
-
To Ty
nie na lotnisku? - rzekła zdziwiona.
-
Na
jakim lotnisku?
-
No
przecież Michał wylatuje dziś na to roczne stypendium do Londynu. Przecież
musiał Ci o tym mówić...
W oczach Wiktorii stanęły łzy. Przecież
to niemożliwe, żeby rzucił wszystko i wyjechał. To niemożliwe, żeby wcześniej planował
wyjazd, a ona nawet o tym nie wiedziała. Tysiące myśli kotłowało się jej w
głowie kiedy poczuła, że kręci się jej w głowie.
Kiedy obudziła się w szpitalu przy jej
łóżku zastała swoją mamę i niedoszłą teściową, a kiedy doszła do siebie, że
była w stanie rozmawiać wszystkie trzy
odbyły długą rozmowę, która była okupiona gniewem, żalem, łzami i
porozumieniem. Wiktoria wiedziała, że mężczyzna którego kochała okazał się
nieodpowiedzialnym gówniarzem, który nie potrafił się rozstać w kulturalny
sposób tylko zostawił ją i prawdopodobnie ich wspólne dziecko, które zapewne
nigdy nie będzie znało swojego ojca.
Najbliższe dni Wiki spędziła na
dochodzeniu do siebie i chociaż fizycznie już nic jej nie było, poza tym, że
nosiła pod sercem rosnące dziecko wciąż nie mogła emocjonalnie poradzić sobie z
tym co zaszło. Wciąż zadawała sobie pytania o to jak to wszystko mogło się stać
i co takiego spowodowało, że Michał wyjechał bez słowa pokazując tym samym, że
ma ją daleko gdzieś. Jak mogła niczego nie zauważyć? Czyżby była aż tak
zabiegana? Niemożliwe.
Mimo tego, że Wiktoria ciężko
przeżywała to co się stało była silną kobietą otoczoną bliskimi, którzy powoli
stawiali ją na nogi. I tak, któregoś dnia po wielu rozmowach z rodzicami,
rodzeństwem i przyjaciółką postanowiła, że nie może niszczyć sobie życia przez
jednego kretyna, który okazał się być na tyle niedojrzały, żeby wyjechać bez
słowa. Wiedziała już, że urodzi dziecko, które nosiła w sobie i bynajmniej nie
zamierzała zmieniać zbytnio swojego życia tylko dlatego, że pojawi się w nim
nowa osoba. Chciała pojechać do Belgii, bo wiedziała, że to dobrze jej zrobi.
Wiedziała też, że nie zrezygnuje z pracy, ani ze studiów, tylko postara się
zorganizować wszystko tak, żeby się wyrabiać.
Tymczasem zanim zacznie organizować
sobie życie na nowo postanowiła wyjść ze znajomymi w końcu „oblać” zakończony
niedawno rok akademicki. A kiedy wracała z baru ze szklanką wody zamiast z
piwem poczuła na sobie pytający wzrok znajomych, a kiedy pokonała zakłopotanie,
powiedziała tak naturalnie jak tylko było ją na to stać:
No co? Nie piję, zbieram na malucha...