sobota, 18 lutego 2012

O modlitwie. Listy do Malcolma - C. S. Lewis

Opowieści z Narnii do tej pory kojarzyły mi się w pierwszej kolejności z filmem pełnym zapierających dech w piersi scenerii i efektów specjalnych. Pamiętałam, że jest to ekranizacja książki, po którą nawet nie zamierzałam sięgać. Mój kontakt z panem Lewisem tak by się skończył, zanim mógł się zacząć, gdybym nie znalazła się w posiadaniu książki traktującej o modlitwie. Początkowo nawet nie skojarzyłam, że to ten sam autor, który wymyślił starą szafę. Po lekturze czuję, że będę potrzebowała nadrobić zaległości w klasyce.
Przechodząc do meritum O modlitwie. Listy do Malcolma, to książka, która już swym tytułem sugeruje prawie wszystko. Podczas lektury zagłębiamy się w świat, gdzie korespondencja była jedyną i wcale nie tak szybką i sprawną formą kontaktu na większą odległość. Z drugiej strony zapewniała podtrzymanie więzi, a wyglądanie posłańca z odpowiedzią, nierzadko bywało ekscytujące. Książki nie da się połknąć na raz. Jest wypełniona głębokimi treściami, dlatego też czytanie jej etapami jest uzasadnione. Czekając na kolejny rozdział zupełnie jak na kolejny list od przyjaciela, mamy okazję, na spokojne przyjrzeć się temu co na co dzień niewidoczne - modlitwie.
Autor okazuje się mistrzem w tłumaczeniu zawiłych treści dzięki porównaniom. I tak, w książce dowiemy się co łączy liturgię z nauka tańca, dobrymi butami, bądź dobra lekturą, a słowa modlitwy z ruchami pałeczki dyrygenta. Okaże się, co mają modlitwy do świętych z powiązaniami na dworze. Lewis rozpisze się nad związkiem niepokoju z cierpieniem oraz wspomni co ma na myśli wiążąc poczucie winy z chorobą.

Poruszane są, tak ważne kwestie jak rutyna w liturgii, cel modlitwy, a Ojcze Nasz zostanie rozłożone na czynniki pierwsze. Nie potrafię, a nawet nie próbuję wypisać wszystkich wątków zawartych w lekturze. Pan Lewis ma dużo do powiedzenia, ale nie jest to wodolejstwo, a jedynie przemyślane zdania, na konkretny temat. Osoby, tak jak Lewis nawrócone w dorosłym życiu mają szansę wgłębić się bardziej w przyjęte wyznanie, niż niejeden człowiek od urodzenia należący do danego Kościoła. Własny, nieprzymuszony wybór jest zawsze czynnikiem motywującym.
W książce najbardziej zaskakuje, że Malkolm - adresat wszystkich listów jest postacią fikcyjną, wymyśloną na własny użytek przez autora. To sprawia, że jeszcze bardziej podziwiam jego kunszt pisarski. Ubranie własnych przeżyć i przemyśleń w formę korespondencyjną jest bardzo dobrym pomysłem.
Swego czasu, na naukach przedmałżeńskich z o. Ksawerym Knotzem (znanym autorem książek poruszających temat seksu), dowiedziałam się, że nic nie sprawia takich trudności jak rozmowa o wierze czy modlitwie. Łatwiej jest nam dzielić się spostrzeżeniami nt. seksu, niż wyznaniem wiary. Dużo w tym racji. Dlatego jestem zadowolona, że przeczytałam te książkę, bo czuję, że bardziej otworzyła mnie na rozmowę z Bogiem i z drugim człowiekiem.
Myślę, że o. Knotz tak jak i ja możemy spokojnie polecić tą książkę wszystkim tym, którzy są otwarci na być może odmienne, ale zarazem wnikliwe spojrzenie na rozmowę z Najwyższym, ale co ważniejsze tym, którzy do tej pory nie dzielili się modlitwą z innymi. Szczere wyznania Lewisa mogą pomóc przezwyciężyć niektóre trudności.
C. S. Lewis
Opis z tylnej strony książki:
O modlitwie. Listy do Malkolma to ostatnia ukończona przez Lewisa książka, wydana drukiem już po jego śmierci. Pomyślana jako zbiór osobistej korespondencji z przyjacielem, napisana została z myślą o ludziach pokroju samego autora - nawróconych na chcrześcijaństwo w dorosłym życiu i potrzebujących wsparcia w codziennym praktykowaniu wiary. Miłośnicy Lewisa znajdą w tej książce echa jego licznych esejów, Listów starego diabła do młodego, a nawet - w niemal lirycznych rozważaniach o zmartwychwstaniu - Opowieści z Narnii. Charakterystyczny styl Lewisa, potrafiącego pisać prosto, obrazowo i z właściwym sobie poczuciem humoru nawet o najbardziej skomplikowanych kwestiach wiary, sprawia, że książka ta - by użyć jego własnych słów - stanowi kolejną "plamę Bożego światła w lesie naszego doświadczenia". Dzięki Listom do Malkolma obcujemy z Lewisem takim, jakim znali go przyjaciele wędrujący z nim razem przez zielone okolice Oxfordu i Cambridge albo uczestniczący w niekończących się dyskusjach nad kuflem piwa
Z posłowia Magdy Sobolewskiej
Z zapisków autora Narnii wyłania się portret erudyty i niezrównanego mistrza słowa - ale także człowieka cierpiącego i nieustannie poszukującego kontaktu ze swoim Stwórcą.
O modlitwie. Listy od Malkolma - to jedno z niewielu dzieł Lewisa niewydanych dotychczas w Polsce.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Esprit

1 komentarz:

  1. Dziękuję za udział w moim konkursie :)
    Proszę Proszę o podlinkowanie zdjęcia konkursowego, to warunek udziału :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie proszę o pozostawianie komentarzy krytycznie kulturalnych :)