W dzieciństwie jedną z moich ulubionych lektur szkolnych była Mitologia Parandowskiego. Od tej pozycji zaczęło się również moje uwielbienie do wszelakich mitów. Mam lekkiego hopla jeśli chodzi o więzy rodzinne, sympatie bóstw do kolegów po fachu, jak i do ludzi. Fascynuje mnie to, jak mieszkańcy różnych stron świata potrafili sobie wytłumaczyć wszelkie zjawiska i wydarzenia przez interwencje "tych z góry".
Jakimś cudem książka leżała w naszej bibliotece bardzo długo nie ruszana. Powodem tego było moje przekonanie, że tytuł stanowi jakąś przenośnie. Uznałam, że zapewne autor odnosi się w książce do ludzi z władzą, w tle być może znaleźć można by było narkotyki, strzelaninę i ogromne pieniądze. Teraz wiem, że się myliłam.
Powieść przedstawia Amerykę, konkretniej Stany Zjednoczone jako kraj nienadający się dla "starych Bogów". Główny bohater Cień zostaje wciągnięty w wir wydarzeń. Wszystko zaczyna się od zbliżającego się końca odsiadki. Im bliżej końca, tym bardziej Cień odczuwa zbliżającą się burzę. Przypisuję wszystko obawie przed wyjściem na wolność, powszechnej wśród więźniów, którzy odsiedzieli długie wyroki. Zwolnienie warunkowe zaczyna się w najgorszy dla niego możliwy sposób. Dostaje wiadomość, która rozbija jego świat. Cień mimo tego wyrusza w podróż do domu. Wyprawa okazuje się zaczynać, gdy zostawia swoje życie za sobą, zaczyna się po to by mógł dotrzymać obietnic i odkryć pewne tajemnice. Podczas podróży poznajemy całą "armię" amerykańskich Bogów. Ich historie zostały umiejętnie wplecione w główny wątek książki. Przybywali oni do Ameryki wraz z ludźmi osiedlającymi się za wielką wodą z własnej woli, bądź w roli niewolników. Bogowie różnych narodów musieli walczyć na swoje sposoby o przetrwanie. Z czasem niestety tracili swych wyznawców, szczególnie gdy osadnicy zaczynali się asymilować. Ludzie też zaczynali tworzyć nowych - nowoczesnych bożków.
Książka jest oparta o podróż, związana z przemianą, ukazuję dojrzewanie i poznawanie prawdy o sobie. Pozwala nam zwiedzić praktycznie całe Stany Zjednoczone. Można wręcz poczuć pokonane mile. Ponadto muszę przyznać, że dla mnie odkrywanie z którym Bogiem mam właśnie do czynienia było wspaniałą rozrywką.
"Amerykańscy bogowie" nie są sielanką, zdarzają się drastyczniejsze momenty, ale na szczęście jest w tym umiar. Przyznam się, że koniec książki narobił mi porządnego stracha, zwłaszcza, że tak mnie wciągnęła, że doczytywałam ja pora nocną.
Wiem, że wrócę jeszcze do niej. Jest to jedna z tych powieści, które można przyrównać do magicznych sztuczek z monetami, które tak zajmowały Cienia. Niby obejmuje się wzrokiem wszystko co się wydarza, ale i tak na koniec, nie da się ogarnąć jak to się wszystko stało, że umknęły te ruchy/fakty, które doprowadziły do finału. Odwrócenie uwagi od najważniejszego, nie pozwoliło rozgryźć historii przed końcem.
Polecam do niejednokrotnego przeczytania.
Uwaga! Przed skonsumowaniem książki zapoznaj się z treścią recenzji, bądź skonsultuj się z zaprzyjaźnioną bibliotekarką, bądź księgarzem. Rozpoczęcie grozi utratą czasu, zmianą postrzegania świata oraz irytacja osób oczekujących, że mieszkanie zostanie ogarnięte, obiad podany, a nocą będzie się zasypiać, a nie świecić w oczy światłem bezczelnie.
Neil Gaiman |
Neil Gaiman to idealny popkulturowy twórca naszych czasów - synkretyczny, łączący ogień z wodą, obdarzony anarchistyczną wyobraźnią.
Łukasz Orbitowski - Dziennik
Napisana w 2001 roku powieść Gaimana "Amerykańscy bogowie" jest jedną z najlepszych książek tego gatunku - opowiada o zapomnianych bogach ludów migrujących do USA, porzuconych przez wyznawców pragnących wtopić się w amerykański styl życia. Bóstwa Afryki, Azji i Europy (występują tu tez bóstwa słowiańskie) egzystują jednak gdzieś na obrzeżach społeczeństwa, skąd skrycie wciąż wywierają swój wpływ na codzienność.
Wojciech Orliński - Gazeta Wyborcza
"Amerykańscy bogowie" to prawdziwy cud. Gaiman opowiada w nich całkowicie nieprawdopodobną historię, historię iście mityczną w sposób przejmujący i wiarygodny. To bardzo ważna książka. Pablo Neruda powiedział coś podobnego o innej klasycznej powieści: nie przeczytać jej to jak nigdy nie skosztować pomarańczy.
Jonathan Carroll
Już mówiłam, że się zgłoszę do Ciebie po tą książkę. Ale najpierw muszę przeczytać "Buszującego w zbożu";)
OdpowiedzUsuńNominuje cię do Liebster Blog Award. Więcej na blogu :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, książka jest rewelacyjna :)
OdpowiedzUsuń